Wczoraj na poranny spacer wybrałem się z Lupkiem nad zbiornik w okolicy Swissmedu. Fajna okolica, siłownia pod chmurką. Super.
Plan na dzisiejszy poranek. Przebiegnę się w to samo miejsce, poćwiczę. Będzie fajnie. Z rana nie ma ludzi to i Lupka można puścić samopas. Oczywiście byłem w błędzie ...
Pobudka o 6:00, jak to Marek mówi, jeszcze tylko wciągnę żółtko - 15 min. 6:30 jestem w drodze, całkiem fajna pogoda, nie za zimno. Dobiegamy do Sobieskiego, a po drugiej stronie ulicy leży dzik - najprawdopodobniej potrącony przez auto. Miejsce zbrodni bardzo spodobało się Lupkowi, który chciał zabawić się w CSI i przystąpić do oględzin ofiary, jak i miejsca zbrodni.
Na szczęście udało się szybko opuścić ten teren. Dobiegliśmy do stawku, i do siłowni. Nikogo w okolicy. Puszczam Lupa luzem. Po 3 serie na przyrządach i myślę sobie jeszcze jedno kółko 3 serie i do domu.
To to lecimy. Malamut pogonił kaczki po przymrożonym jeszcze zbiorniku, a te miały start jak Bródka na 1500 m. Dobiegamy do pomostu, a Lupek kierunek dom i biegnie. Tryby zaskoczyły - MIEJSCE ZBRODNI !!! To lecę za nim. Wypadam - psa nie ma. Ale co widzę, krzaki się trząchają i wypada z nich rodzina, która przyszła pożegnać krewnego. A za nimi kto inspektor Lupek, który chciał ich przesłuchać. A z wszystkimi kto? No jak kto, kto - JA !!!. Kortyzol, adrenalina, dodajcie sobie, co jeszcze chcecie do tego zestawu, lecę. Bieg Dzika po krzakach, a w oddali tylko "eksplozja krzaków" - dziki i białe coś - inspektor LUPEK. Zgubiłem w końcu towarzystwo. Ok. Kieruję się na miejsce zbrodni, przywołując Lupka. Ja ci kurna dam inspektora, stójkowym będziesz. Wychodzi zdyszany, jęzor przy ziemi, zadowolony i rozkłada się przede mną - JESTEM NIEWINNY.
Na smycz i potruchtaliśmy na 2 serię ćwiczeń. Dzicza rodzina zapomniała o jakiś szczegółach wypadku i postanowiła uzupełnić zeznania...
SPRAWA W TOKU !!! i mam nadzieję, żę C.D."NIE" N.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz