To dzisiaj był WYBIEGANY poranek. Pobudka o 6:00, Marek jechał na
zawody siatkarskie i na 7:00 musiał być gotowy. Śniadanie i prowiant
gotowy idziemy, ja już w stroju biegowym, będzie rozruch z Lupusem.
Marek odstawiony, zapakowany do auta, pojechali (wiadomość z 10:30, mają
jeden mecz wygrany, jeden przegrany). To co z Lupkiem polecieliśmy na
rozgrzewkę, ze szkoły biegiem do Kartuskiej i po pierwszych schodach do
Powstańców i domu. Jest przed 8. Ok jest plan, kierunek Lidl na Zaspie,
zamykają go na czas remontu i na wszytko 25%. Miałem jechać po
parkrunie, ale co tam mam czas jadę. Na miejscu spotykam Pawła z żoną,
to on sprzedał mi info o rabacie. Oczywiście w sklepie masakra. Zakupy
zrobione i …. kolejka do kasy. Przede mną tylko 5 osób, ale prawie każdy
pełne 2 wózki na zakupy. Masakra, a czas leci. Ostatecznie ze sklepu
wypadłem za 8:50. Jeszcze przed startem przebrałem bluzę, pas założony,
nie będę marnował czasu na starcie,pewnie i tak trzeba będzie lecieć
prosto z samochodu. Jadę, a za mną czerwona corolla, jedzie Paweł.
Wpadamy na parking 8:58.Biegiem na start, 30 sek i poszli.
Dzisiaj trasa była trochę oblodzona, ale obeszło się bez upadków,
chociaż Lupus na początku jak zwykle chciał pobić rekord prędkości.
Tempo średnie, po 12 min na okrążenie, Zawodników też sporo i sporo
znajomych twarzy. Na pierwszym okrążeniu dobiegła do mnie Ania,
zamieniliśmy parę słów, ale Lupek nie dał pogadać, po drodze było
przecież drzewo do podlania:) To już nie z Anią, tylko za nią, była
celem i nadawała dobre tempo. Na ostatnich 400 m. Lupus chyba wiedział,
że to już jest koniec i przyśpieszył. Było fanie. Parkrun zakończony,
czas ze stopera 24:48, więc jak na bieg w teamie (ja + Lupek) to całkiem
nieźle,
To będzie miły dzień!!!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz