środa, 26 marca 2014
wtorek, 18 marca 2014
WYWIAD O DOGTREKKINGU
Na stronie Radia Gdańsk w dziale Pomorze Biega pojawił się materiał Macieja Gacha dotyczący biegania z psem i dogtrekkingu. Był też wywiadzik, zgadnijcie z kim ;)
poniedziałek, 17 marca 2014
Z MAPĄ DO LASU - OLIWA
Wczoraj parkrun, dzisiaj też trzeba było pobiegać, ale troszeczkę ekstremalnie Z MAPĄ DO LASU.
Dzisiejsza edycja zawitała do Oliwy, czyli w tereny wysokogórskie ;) Niech nikt nie mówi, że w Trójmieście nie ma górek. Są i to takie co potrafią dać nieźle w kość. Dodatkowo wybrałem sobie wariant trasy bez drożni. Zapowiadało się ciekawie. I tak było.
Bieganie bez ścieżek na mapie nie jest takie proste, a bieganie na krechę po oliwskich górkach to też nie najlepszy pomysł. Trzeba było znaleźć pośrednie rozwiązanie pobiegać po ścieżkach obserwując rzeźbę. Generalnie daliśmy radę. Trasa zajęła nam ok. 1:30 h.
Przy okazji w TPK odbywa się niezła wycinka.
Kolejny trening na orientację zaliczony.
sobota, 15 marca 2014
czwartek, 13 marca 2014
HALO 5: SULMIN
8 marca, Dzień Kobiet i kolejna edycja Pomorskiego Pucharu Dogtrekkingu. Dzień zapowiadał się cudowanie. Noc nieprzespana - oglądałem jakiś durny film, dodatkowo Zbyszek sypnął garścią "radosnych" informacji z trasy. Dobranoc :)
Rano pobudka o 5:20 - 5:30 jedziemy z teściem na giełdę po kwiaty dla naszych Pań. Wyspany więc na max'a szykuję się do zawodów. Huskobus zajechał 8:25 i ekipa (Iza, Gosia, Jacek i Ja z psiakami) śmigamy do Sulmina.
Zajeżdżamy pod Fundację Pies Szuka Domu, która gościła nas na tych zawodach, a tu samochodów, że końca nie widać. Szok !!! Ile ludzi. Poza stałymi bywalcami zawodów pojawili się też wolontariusze, którzy na trasę wyszli z psami z Fundacji. Padł rekord frekwencji - ok. 130 zapisanych ekip. Kolejny Szok !!!. Zaparkowaliśmy, gdzieś far, far away i od razu przebraliśmy się na sportowo. Nie będziemy wracać do samochodu.
Zapisaliśmy się, czas opracować plan działania. Mazaki poszły w ruch trasa zaznaczona. Konkurencja też spora. Na Longu męskim 5 osób - ostatecznie 4. Osobiście zapowiedziałem sobie osobisty, mały rewanż za Pelplin, gdzie przegrałem z Piotrem o 7 min.
W Sforze z psami ze schroniska wystartowały nasze koleżanki a Akademii Biegania: Iwona, Kalina i Zuza. Wielkie dzięki za wyprowadzenie psiaków z Fundacji na spacer. Oby więcej takich usportowionych wolontariuszy
Na placu pełne zamieszanie, nagle wszyscy ruszają, ale jakoś tak spacerkiem, bez szaleństw. Jak się później okazało strusie pędziwiatry wystartowały tak szybko, że ich nawet nie zobaczyliśmy i ogólnie ta wędrówka ludów to już był START, HELO !!! SFORA STARTUJEMY.
Wąska droga, pełno psów, przebijamy się powoli do przodu. Uwaga niespodzianka. Na pigtrekkingu Raćka. Lupus odpalił program zainteresowanie - i bardzo trudno było nam się rozstać z różowym zawodnikiem.
Ale się udało, inaczej było z Piorunem, który odpalił program mordercy :) Uspokojenie go zajęło trochę czasu. Super mamy tak na oko 10 min. w plecy.
fot. Karolina Laskowska
Na pierwszy ogień poszły pkt. na wsch. Zaczęliśmy od 7, dalej 6, 5, 4. Po i na drodze spotykamy sporo znajomych, jak i nowych twarzy. Biegnie się bardzo przyjemnie, bo i pogoda sprzyjała, ciepło i słonecznie, czasami tylko zawiało. Pogodynka Olga zamówiła wspaniałą aurę na dogtrekking. Przy 8 spotykamy Łukasza i już w sumie biegniemy razem. Na 9 Łukasz wybrał trochę bardziej hardcorową trasę przez las na azymut, my pobiegliśmy ścieżką. Po drodze wypada wpadamy na Krzyśka Trafalskiego, który wybiegał z 9. Przy pkt. ponowne spotkanie CSK na fali i Sfory. Tempo zaczęło się robić bardzo fajne, jak nie ja to Łukasz z przodu. Za nami Jacek i Iza. Nakręcając się wspólnie wyrwaliśmy z Łukasze zastawiając resztę Sfory za nami. Zbiegamy do Raduni i po chwili jesteśmy przy pkt. 13. Pkt przy wodzie, daliśmy więc psiakom możliwość kąpieli, oczywiście wpadłem w poślizg i but też był mokry ;) Super!!! Izy i Jacka nie widać, ruszamy dalej. Po drodze do 14 spotykamy kilku zawodników w mida, którzy atakowali trasę od zach. Wśród nich Michał, a kilkanaście metrów za nim Kaśka. Przebijamy się dalej, ścieżka wąska i niebezpieczna. Ale udało się bez problemów dotrzeć do pkt 14. Przechodzimy na drugą stronę Raduni i drogą do Ziaji, a dalej w las. Tutaj postanowiłem trochę zwolnić, tempo z mida nie jest dobrym rozwiązaniem na trasę long - mam do zrobienia jeszcze kilka, no może kilkanaście km ;) Łukasz poleciał, za nim męski duet z 1 psem i dalej ja. Widzę Łukasz leci, o jest i 12. Pkt odbity biegniemy z Lupkiem dalej - witaj traso long. Biorę tel. i widzę, że dzwonił Jacek. Dzwonię, nie odbiera, piszę więc sms'a, że jestem na 12. Za chwilę dzwonek - Jacek, właśnie przeszli Radunie. Mam też info, że na 14 spotkali Piotra. Jest za mną, niemożliwe, ale fajnie, mam przewagę. "Tylko jej nie zmarnuj". Wypadam na asfaltówką i truchtem zmierzamy do Łapina, a dalej pn stroną wzdłuż jeziora do pkt. 15. W tzw. międzyczasie, między 12, a 15 dzwoni Łukasz - i pyta czy była 12. W lekkim szoku mówię, że była. Przecież widziałem go jak był przy 12. Nie odbił i zdecydował, że wraca. Możecie o tym przeczytać tutaj http://runawaysportblog.wordpress.com/
Po drodze nie było wyjścia i trzeba było zrobić kolejny postój na kąpiel. Lupek wyglądał jak smok wawelski po zjedzeniu "owieczki niespodzianki" i chciał opróżnić całe Jezioro Łapińskie :)
Po przerwie bezproblemowo dopadliśmy pkt. 15. Następnie trzeba było wdrapać się pod górę i labiryntem przedostać się miedzy domkami do głównej drogi. Na tapecie pkt.18. Początkowo trasa była ok. ale nagle ścieżka się zdematerializowała, trochę tak na czuja wzdłuż cieku, potem trochę jakąś ścieżką i jestem na drodze. Ogarniam mapę, wiem dokładnie gdzie jestem, idziemy w las. A tu tel. od szefa, chwila rozmowy i lekka dezorientacja w terenie, dodatkowo powstały nowe obiekty, zabudowania nienaniesione na mapę. Szukam 18, ścieżki jakoś się nie zgadzają. Wracam najdę pkt. od zach. Jak pomyślał ta zrobił i załatwił sprawę ;) Oczywiście ciągle czuję oddech Piotra na plecach. Lecę w kierunku 17. Po drodze w błocie widzę odciśnięte ślady świeżych psich łap. Czyli był już tu ktoś z longa, super ;) Idę dalej, a tu nagle dogtrekkigowiec Mariusz z Matrosem. Jak się okazało robił trasę od drugiej strony i spędził sporo czasu na 17, jakieś 1,5 h. Nakierowaliśmy się wzajemnie na pkt. i poszliśmy dalej. Może to były ich ślady, jest nadzieja. Znalezienie 17 trochę mi zajęło, ok. 10 min. Zaliczyłem na początku nie tą górkę co trzeba, ale następna była już właściwa, przez chaszcze dotarłem do płotu, dalej kawałek w wzdłuż i jest 17. Kamień z serca. Teraz pkt 16 . Trochę na azymut, ale dotarłem. Kolejny pkt. na karcie. I tutaj drobny błąd nawigacyjny. No może nie błąd tylko wybrany niewłaściwy wariant. Zamiast wracać przez Łapino wyprałem trasę przez Małą Przyjaźń. I tak, jak droga do Przyjaźni była ok. to dalej to już totalna masakra. Ścieżki nie istniały po lesie tylko jeżyny, nogi poharatane, krew się leje.
fot. Zbigniew Skupiński
Dodatkowo wszystko pogrodzone. Bomba !!! Pomyślałem sobie, że na tą trasę najlepszy byłby strój Master Chief'a z Halo.
Zbyszek to miał fantazję - układając tą trasę. Dodatkowo ubzdurałem sobie, że long ma limit 6 h. W końcu dotarłem na jakość ścieżkę. OK wiem gdzie jestem. Idziemy przez jakieś pole. I nagle jest K.... dookoła płot. Lupek trochę cięższy do Velka, więc przerzucanie go przez górą będzie trudne. Ale na szczęście udało się przedostać pod. Jest cywilizacja i poza płotami jest i asfalt.
Poharatane nogi, i przedzieranie się dawały już znać o sobie, i co chwilę pojawiały się objawy skurczy.
na zdjęciu wersja light obrażeń :)
fot. Zbigniew Skupiński
Nie pomógł do końca shot magnezowy, ale na pewno nie zaszkodził. Biegnę sobie asfaltem w oddali widzę chyba jakiś dogtrekkigowców. Okazało się, że to Iza z Jackiem, spotykamy się przy 11, zaparkowanej na górce otoczonej przez moje ulubione chaszcze. Iza z Jackiem zeszli z trasy, odezwały się kontuzje. Chwilę pogadaliśmy i ruszyłem dalej. Od 10 leciałem razem z wesołą ekipą dziewczyn z mida, Pkt. 2 polana za mostkiem, była oczywiście przed mostkiem :) Dalej już prosta trasa do grobowca i na metę. Wpadam i pierwsze pytanie ile byłem po Piotrze, a Zbyszek pyta: Jakim Piotrze?
Jest udało się !!! Teraz mogę paść :)
fot. Zbigniew Skupiński
Po jakiś 15 min. ma mecie pojawia się Iza z Jackiem,
fot. Zbigniew Skupiński
a po kolejnych 15 na metę wpada Piotr.
fot. Zbigniew Skupiński
Sprawa 3 miejsca na longu i 1 u kobiet nie jest rozstrzygnięta. Na trasie są jeszcze dwie osoby, ale nie wiadomo, czy zmieszczą się w czasie i czy będą mieli wszystkie pkt. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, pomogliśmy posprzątać po imprezie i nagle jest, pojawił się Mariusz. Okazało się, że nie zdobył wszystkich pkt. i tym sposobem Jacek stanął na pudle na 3 miejscu.
A Iza była pierwsza, jej rywalka Joanna zeszła z trasy.
Impreza, jak zawsze perfekcyjnie przygotowana. Olga zamówiła pogodę, o której można było marzyć. Zbyszek ułożył rewelacyjną trasę, no może przy longu poniosła go fantazja:), ale było super. Na żadnych zawodach nie byłem tak styrany, no może tylko po słońcu w Wagańcu, i pocięty, ale najważniejsze szczęśliwy !!!
Co tu dużo mówić WARTO BYŁO.
Udało się skończyłem pisać przed 2 odcinkiem Sherlocka ;)
I jeszcze mapa z trasą - wyszło coś ok. 37-38 km
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)