11 listopada 2013 tym razem zamiast parady świętować będę na Biegu Niepodległości w Gdyni. Będzie to też druga moja 10-szka.
Start o 15:00, a co za tym idzie sporo czasu na przygotowania. Był więc czas na odpowiednie śniadanko, obiadek i relaks przedbiegowy. Najbardziej obawiałem się bólu prawej stopy, którą zharatałem sobie na Gdańsk Biega 3 listopada i która ciągle pobolewała, ale na szczęście przed na razie o dziwo jest ok. Czy to taka cisza przed burzą?
Z Jarkiem startujemy go Gdyni 13:30, o dziwo nie było prawie problemu z zaparkowaniem, o ile stało się wystarczająco daleko od Skweru Kościuszki :) Na miejsce do Tawerny Kapitana Cook, gdzie Akademia Biegania miała swoją bazę wypadową dotarliśmy ok. 14:30. Zostawiamy rzeczy i lecimy na rozgrzewkę, którą prowadziły dwie młode, miłe i energiczne. W jej trakcie, i to nie tylko, zadałem sobie pytanie: Czy dobiegnę?
Na reszcie skończyły ;) Idziemy z Pawłem do swojej strefy. Tutaj trochę ciasno się zrobiło, alejka wąska, a biegaczy masa.
15:00 START i powoli zaczęliśmy się przemieszczać w stronę Startu ... Po pewnym czasie, dotarliśmy, stopery wystartowane LECIMY !!! Ciasno strasznie, Paweł nadaje ostre tempo. Lecimy slalomem wymijając kolejnych zawodników. Tempo parkrun'owe. Jest nieźle. Pierwszy podbieg za nami - wiadukt na Wendy. Po drodze mijamy dziewczynę, która z płaczem wraca. Co się stało, kontuzja, czy za mocne tempo? Wpadamy na Polską, pod jej koniec kolejny podbieg do wiaduktu i tutaj z Pawłem zadajemy sobie pytanie CZY NIE BIEGNIEMY ZA SZYBKO!!! Odpowiedzi nie było, więc utrzymujemy tempo, spotykamy kolejnych AB'wiczów. Zbliża się 5 km i koniec, jakby ktoś przekręcił kluczyk. Parkrun przebiegnięty KONIEC. Halo, nogi pobudka, jeszcze 5 km. I do tego gooorącooo. Na dodatek odezwała się jeszcze prawa stopa. Ale co tam, biegniemy. Wpadamy na Skwer i dalej w Świętojańską. Paweł już biegnie przede mną, więc tylko macham ręka LEĆ. Świętojańska, okazała się też drogą pod górę, jak się jedzie samochodem to jest po płaskim :) Tutaj trudna decyzja, nie gonię, zwolnię, ale dzięki temu się nie zatrzymam i przebiegnę całość. Tak też, zrobiłem i była to dobra decyzja. Biegnąc wolniej, odpocząłem, bolało nie tylko stopa, ale i ilość mijających mnie osób. Trudno. Podbudowałem się jednak, spojrzeniem na zegarek, bo czas mimo biegu-odpoczynku niezły. Za Urzędem Miejskim, skręcam w lewo i z tłumem lecimy w dół do Bulwaru Nadmorskiego. Tutaj widzę Mirka, którego obieram sobie za cel :) Dogoniłem go na bulwarze. Kolejny cel biała koszulka Pomorze Biega - Karolina. Tutaj już nie goniłem utrzymywałem to samo tempo. Udało mi się jeszcze wyhaczyć w tłumie Olę i Marka - dzięki, że kibicowaliście !!! Ostatnie kilkaset metrów biegniemy razem z Mirkiem i razem finiszujemy.
Czas netto: 51:57, Paweł był na mecie 1:25 szybciej. To był jego dzień. Gratulacje !!!
Jak się okazało, wielu AB'woiczów zrobiło dzisiaj swoje życiówki. Ja taż.
Na Biegu Westerplatte było 54:34, a w Gdyni 51:57.
Po biegu Akademia Biegania spotkała się w Tawernie Kapitana Cook'a na uzupełnianiu soli mineralnych i żurku;)
Wielkie dzięki za miłą atmosferę i gratulacje dla WSZYSTKICH.
I jeszcze kilka linków:
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz