niedziela, 13 lipca 2014

VII BIEG CZTERECH JEZIOR



Wszyscy mają łosia, mam i ja :) Tak mam swojego łosia a goniłem za nim 1:24 h, przez 15 km :)






Godzina 12:00 CH Manhattan, ekipa AB pakuje się do wesołego autobusika jadącego do Skórcza, na VII Bieg Czterech Jezior. Pogoda tako o jako, ok. 17 stopni, pochmurno i pada, ale słoneczny uśmiech na wszystkich twarzach stwarza specyficzny mikroklimat w autobusie. Oczywiście ledwo ruszyliśmy, pojawiło się jedzenie, brakowało mi tylko jajek na twardo. W Gdańsku zatrzymujemy się na dworcu i zabieramy Agnieszkę z Kamilem. Jedziemy, 1,5 h zleciało ekspresowo podczas przeróżnych dyskusji. Jesteśmy na miejscu, a tu leje, no może mocno pada. Sztormiaczek założony i lecimy do biura zawodów. Może jeszcze są wolne miejsca na bieg, nie zapisałem się wcześniej, decyzja zapadła w sobotę rano. Na szczęście byliśmy na tyle wcześniej, że biurze zawodów było prawie pusto. Jest mam swój numer 399. Do startu zostały jeszcze 2 h, jest więc czas na relaks i odpoczynek i wizytę w Biedronce ;) O 15:00 rozpoczęły się biegi młodzieżowe. Wychodzimy więc z namiotu pokibicować Oli i Kamilowi.






fot. Agata Masiulaniec


15:30 czas się szykować. Szybka wizyta w autobusie na przebrane się w stój biegowy i na rozgrzewkę.






Zbliża się 16:00 idziemy na start. Zbieramy się w naszej “rodzinnej strefie czasowej” a w niej. Pia, Mirek, Agnieszka, Teresa, Karolina i Ewa.






Jeszcze tylko zdjęcie z drabiny wozu strażackiego i myśliwy wypalił pierwszy strzał z dubeltówki :) Ruszyliśmy. Na początku, oczywiście ciasno, ale przemieszczamy się do przodu. Po ok. 500 m wpadamy na drogę asfaltową i tutaj się zaczęło. Pia poczuł zew natury i dawaj do przodu, a my za nią Teresa, Ewa i Karolina zostały z tyłu. Reszta gna za prowadzącą, Tempo 5 min na km, a przed nami jest ich jeszcze 14 km. Zastanawiam się czy nie za szybko lecimy. 3,5 km wbiegamy w las. Inna nawierzchnia i tempo 5,20 -5,30. Zbliża się 5 km. miejsce mojego kryzysu - czyli dystans parkrun’u. Jest 5 km i wodopój, przejście do marszu, kubek wody opróżniony lecimy dalej. Pia nadal na przodzie, za nią pędzi Mirek, a za nimi równo Agnieszka i Ja. Mamy to same tempo i biegniemy więc razem, mijając kolejnych zawodników. Ok. 6 km Mirek odpuścił, nie wytrzymał tempa które nadawała Pia, to był jej dzień. Biegniemy dalej w trójkę. Po 7 km mijamy w końcu rzeczone jeziora, przynajmniej 2 z 4. Pia obawia się, że nie wytrzyma nadanego tempa i odpadnie ok. 10 km. Pojawia się też ZwoLo, który postanowił potraktować dzisiejszy bieg towarzysko. Pojawiła się też niestety kolka u Agnieszki. Pia i ZwoLo pobiegli do przodu i ostatnie co usłyszałem to Łukasz mówiący “Pia na asfalcie troszeczkę przyśpieszymy” Jasne pomyślałem. Z Agnieszką zwolniliśmy trochę i do następnego wodopoju, który był ok. 11 km zwolniliśmy do tempa ok. 6 min. Między 9, a 10 km kolka dawała o sobie znać Agnieszce, chyba najbardziej, ale nie poddała się i dotarliśmy do asfaltu. Tutaj marszowy wodopój i ruszamy w dalszą drogę. Kolka zniknęła i przyśpieszamy 5,10-5,20 na km. Stopy zaczęły mnie palić, km były coraz dłuższe i … I teraz mnie zaczęła łapać kolka, szybka reakcja, kilka szybkich i głębokich wymachów i zagrożenie zostało zażegnane. Biegniemy dalej, Pia z Łukaszem jakieś 200 m przed nami. Jest i 14 km, już prawie meta. Nagle pojawia się Karolina, “przywitała się” i poleciała dalej, a my za nią. Wpadamy na stadion, mobilizacja ostatnich pokładów energii i jesteśmy na mecie 1:24:09 i medal z Łosiem.






Chwila odpoczynku, drobne rozciągnie i trzeba wrzucić coś na ząb. Na obiad bigosik, serwowany przez Koło Gospodyń Miejskich ze Skórcza. Drogie Panie, był przepyszny. Na deser kawa, z dużą porcją cukru i mleczka. Teraz do autobusu, czas się przebrać. A dalej na uzupełnienie soli mineralnych - złocistym płynem.






I czas na dekorację zwycięzców i losowanie nagród. Z Akademii najlepiej zawalczyły, Marta Wenta - 3 miejsce w Open Kobiet, oraz Agata Masiulaniec, która tym razem startowała z kijami na 7km i była 3. Dziewczyny GRATULACJE. Słowa uznania dla prowadzącego, który ogarnął temat dekoracji w tempie ekspresowym.


I losowanie nagród. I tutaj tragedia, wszytkie nagrody idą poza Trójmiasto, było świateło w tunelu, bo ktoś powiedział, że jest z Brzeźna, niestety miejscowości nie dzielnicy :). Wszytkie nagrody przechodziły nam koło nosa, ocieraliśmy się tylko o losowane numery. Staraliśmy się z całych sił wylicytować 210, który należał do Ewy, ale prowadząca była niewzruszona na nasze argumenty. A nagrody były zacen, np. pakiet, krawat, hustka do butonierki i spodnie dresowe, lub namiot, itp. I nagle jest 399 - mój numer. Opiekacz kanapkowy i przewodnik po kociewiu jest mój, w końcu coś jedzie do GDAŃSKA. Udało się nam jeszcze zgarnąć koszyk jagód i zmyszką komputerową :) Godz. 20:00 czas wracać. Pakujemy się więc do naszego wesołego autobusu i śmigamy do Trójmiasta. W połowie drogi imprez się rozkręca, startuje śpiewająca lista przebojów, repertuar pełen (przedszkole, biwaki, szanty, blues, itd.) I jest Trójmiasto, i koniec …


Akademio, dziękuję za wspaniałą, wspólną imprezę i pakiet CUKIERKÓW ;) Agnieszka jeszcze raz dzięki za wspólny bieg.





I jeszcze szybkie podsumowanie: SKÓRCZ, 15 km, 1:24:09, Łosiowy medal, opiekacz Crispy, przewodnik, pakiet cukierków, 2 kg mniej i KUPA RADOŚCI ZE WSPÓLNEGO WYJAZDU !!!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz